sobota, 20 czerwca 2015

O wyższości i równouprawnieniu.

Na początku chcę zaznaczyć, że nie jestem"feministą" walczącym ślepo o prawa Kobiet i zapatrzonym w jakąś wyłącznie i jedynie słuszną opcję ideologiczną. Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Wszelkie pokrycie się tego tematu z jakąkolwiek ideologią jest przypadkowe a to co opiszę to mój własny pogląd- zachęcam do zapoznania się z nim, ale proszę o podejście z dystansem do treści.

W życiu codziennym, wolnym najczęściej od femdom Kobiety i mężczyźni egzystują wspólnie i przez setki lat dawali sobie z tą wspólną egzystencją radę. Osobiście nie widzę tu miejsca na zdeklarowaną odgórnie wyższość. Oczywiście jedni powiedzą, że Kobiety kiedyś miały za mało praw a dziś mają ich za dużo. Nakreślę najpierw jak ja to widzę, w przypadku NIEfemdomowym. Tak więc, w tym przypadku jestem zwolennikiem prawdziwego i mądrego równouprawnienia. Usłyszałem kiedyś (jeszcze przed zniesieniem obowiązkowej służby wojskowej), że Kobiety są dyskryminowane, ponieważ do wojska idą mężczyźni a One też domagają się takiego prawa. Podkreślam- "prawa"! Zakładamy, że postulat tych Kobiet zostaje spełniony- dostają prawo do odbycia służby wojskowej. Jednak mężczyźni jeszcze niedawno (a o te czasy mi chodzi) mieli taki obowiązek, przymus. Tak więc powstaje tu brak równouprawnienia. Bo jedna osoba może a druga musi. Jeśli Kobiety chciały walczyć o to prawo, oczywiście mogły i chętnie sam bym to poparł- ale nazywajmy rzeczy po imieniu, w tym przypadku nie chodziło o równouprawnienie a o specjalne uprawnienie dla konkretnej grupy (Kobiet). Równouprawnieniem tutaj byłoby wprowadzenie przymusu służby wojskowej lub jej zniesienie dla mężczyzn. W obu przypadkach nie ma walki o prawo Kobiet, lecz jedynie o dodanie jej obowiązku lub zniesienie go dla mężczyzn- czyli coś co Kobiet nie dotyczy.

Przykładem w druga stronę są niższe zarobki Kobiet za tę samą pracę. Jeśli Kobieta i mężczyzna pracują np. przy taśmie produkcyjnej w fabryce i każde z nich dokręci do stu przedmiotów sto śrubek ich wynagrodzenie powinno być równe. Jeśli jednak praca wymaga np. większej siły fizycznej i trzeba w niej załadować na samochód dostawczy butlami wody mineralnej to silniejszy mężczyzna załaduje ich 110 a słabsza fizycznie Kobieta 90. Wtedy wynagrodzenie ich za pracę w równej kwocie byłoby dyskryminacją mężczyzny, lub obniżało jego motywację do pracy- bo zada on sobie pytanie "dlaczego mam ładować 110 butelek, skoro za lżejszą pracę i załadowanie 90 dostanę to samo wynagrodzenie".

Tak więc moim zdaniem, jest zbiór (choć niewielki) prac dedykowanych dla konkretnej płci. I wchodzenie jednej płci w zadania drugiej, jest tutaj marnowaniem potencjału tej pierwszej. Ponieważ Kobieta, która przeniesie mniej butelek wody, sprawdzi się lepiej od mężczyzn np. jako projektantka wnętrz, ze swoim wrodzonym talentem do kompozycji i kolorów. Oczywiście nie wolno komuś zabraniać pracy w wybranym miejscu, ale też nie należy słuchać jego późniejszych narzekań na wypłatę.

Życie codzienne, w pracy czy domu nie powinno wyróżniać żadnej z płci. Obie widzę na zdrowych zasadach partnerstwa. I chodzi tu o wspólne decyzje co do wyjazdów, wolnego czasu czy domowego budżetu. Pary najczęściej świetnie się uzupełniają i jeśli Ona lepiej wybierze firanki do sypialni to właśnie Ona powinna je wybrać a on posłuchać. Ale posłuchać bo ufa a nie posłuchać bo jest ślepo posłuszny- a to różnica.

W świecie dominacji i uległości, zostałem kiedyś zapytany "dlaczego ulegam" oraz co szczególnego widzę w seksualny oddaniu się Kobiecie. Przecież jestem mężczyzną, istotą silniejszą od Kobiety i mogę łatwo zawładnąć nad Nią swoją siłą. Otóż nie uważam tak! Po pierwsze czasy, kiedy nad innymi osobami władało się swoją siłą fizyczną skończyły się (jak dla mnie nawet w seksie). I po prostu nie potrafiłbym użyć na Kobiecie swojej przewagi fizycznej. Za to Ona włada nade mną swoim pięknem oraz wdziękiem- to władza subtelniejsza i silniejsza. A z tego co wiem, wiele Kobiet nawet nie będących w klimacie lubi tę władze- gdy oddziałują na mężczyznę swoim pięknem. Po drugie dominacja silniejszego nad słabszym (fizycznie) jest dla mnie za banalna. To proste i oczywiste, że przewaga siły daje mi większe możliwości ale czy o to chodzi? W moim rozumieniu nie. Za to ciekawsza jest dominacja Tej na pierwszy rzut oka słabszej Kobiety, nad pozornie silniejszym mężczyzną. Pozornie, bo silniejsza psychicznie jest Kobieta, a dominacja psychiczna jest dla mnie prawdziwym sensem femdom. Wszystko zaczyna się w głowie- nawet jeśli znosisz na swoim ciele fizyczny spanking to jego pragnienie zaczyna się w Twojej głowie. 

Przewaga psychiczna jest kolejnym, ważnym punktem wyjścia. Posiada ją Kobieta. Dziś kiedy Kobiety wychodzą z cienia i swoich tradycyjnych ról widać to szczególnie dobrze. Często w tym nowym świecie mężczyźni gubią się w tym, że muszą współdzielić go z Kobietami. Już nie na zasadzie "twoja kuchnia, moja reszta" a pół na pół. Kobiety zajmują stanowiska do których pełnienia nadają się równie dobrze jak mężczyźni a nawet lepiej- Pani Dyrektor, Pani Prezes, Pani Kierownik, czy też Panie na wysoko postawionych stanowiskach politycznych i mundurowych.

Zmienia się też model związku- w którym Kobiety zawsze miały do powiedzenia wiele, ale zdaje się, że dziś mają jeszcze więcej. Mój model związku to taki który "w sypialni" opiera się na femdom a im od niej dalej, tym nadal przewagę i ostatnie słowo zachowuje Pani Domu ale już z większym poszanowaniem praw partnera- czyli z tak zwanym zdrowym rozsądkiem. Oczywiście "w sypialni" również zachowane są prawa mężczyzny, ale takie podstawowe. W femdom niezbywalną przewagę ma Kobieta- to Ona jest nazywana Panią, to Ona decyduje kiedy i jakie czynności seksualne są podejmowane, to Ona odbiera przyjemność oralną i to Ona może ukarać, tnąc plecy uległego batem. I w moim modelu związku Pani decyduje o jeszcze jednej rzeczy- o orgazmie uległego. Oczywiście on ma prawo powiedzieć "dziś nie nadstawiam się do bicia" ale jeśli nie ma konkretnego powodu to nie powinien tak mówić bo to zaprzecza uległości. 
Ale poza czynnościami seksualnymi też jest życie! (czym pewnie wielu kolegów uległych zdziwiłem) Jest go (tego normalnego życia) nawet więcej. I tu widzę szansę dla mężczyzn aby umożliwili Partnerkom branie z życia jeszcze więcej. Dziś mężczyzna przy mopie, odkurzaczu i w kuchni to już nie wstyd. To nowoczesny mężczyzna- i prawidłowo. Choć, żeby było jasne to nie usprawiedliwia facetów w zatracaniu swojej męskości- ale to temat na inny wpis. A dzięki pełnieniu tych obowiązków przez silniejszych fizycznie mężczyzn, Kobiety mogą mieć czas na realizowanie się zawodowo a po pracy, czas na godny odpoczynek. Co chyba oczywiste, będę też zwolennikiem decydującego głosu Pani w wielu sprawach w związku- bo mądra Kobieta, zostawi mężczyźnie część spraw, w których ten ma większą wiedzę, np. w przypadku wyboru... kosiarki.
Za to ustalenie domowego budżetu to według mnie Kobieca część w związku femdom. Nie jestem pewien co prawda która z płci ma przewagę w zarządzaniu pieniędzmi, ale chodzi tu o władzę. A ta należy tylko i wyłącznie do jednej strony w związku.

Na końcu jeszcze raz poproszę o traktowaniu wpisu z dystansem i nie wprowadzanie go ślepo w jakiekolwiek ramy życiowe. Być może wpis nie wyczerpał tematu i w przyszłości opublikuję jego kolejną część, choć jeszcze nie zdecydowałem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz